HGxSS

A więc stało się.
Snape jest słodkim, ślizgońskim bogiem seksu, a Hermiona wyuzdaną Gryfonką, zaliczającą każdego nauczyciela po kolei. (Nie.)
Miłego czytania!

piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 1

Mam napisane jeszcze dwa rozdziały, teraz je tylko poprawiałam i troszeczkę zmieniałam. No i myślę, czy dzisiaj wrzucić kolejny czy poczekać. Nie wiem, jak to wychodzi z długością, wydają mi się dość krótkie, ale z drugiej strony nie mam pojęcia, jak to powinno wyglądać objętościowo :D Na pewno stałej długości się trzymać nie będę - napiszę tyle, ile będę w stanie :D 
Na razie zapraszam na rozdział pierwszy, a potem - być może - na drugi! ;)
Kiedy tylko zapadła noc, a w domu Grangerów zgaszono światło, Lord Voldemort we własnej osobie pojawił się w progu. Rudolf tylko miał zabić rodziców szlamy, co zrobi zaraz po zabraniu młodej Granger przez Voldemorta. Zegary wybiły północ i w tym samym momencie Czarny Pan aportował się w pokoju Hermiony Granger. Zrobił to bezszelestnie, bez tak charakterystycznego dla teleportacji trzasku. Młoda czarownica wisiała nad książkami leżąc w łóżku i opierając głowę o dłoń. Była na tyle pochłonięta lekturą, że nie zauważyła przybycia Voldemorta. Ba, w najokropniejszych snach sobie tego nie wyobrażała. Jej dom nie był objęty żadnymi zaklęciami ochronnymi. Jutro mieli się stąd deportować, zresztą – nie sądzono, że Voldemort będzie szukał kogoś innego poza Potterem. A miejsce zamieszkania państwa Granger było objęte tajemnicą.
- Silencio. - Jedno słowo, wymruczane przez Czarnego Pana wywołały dreszcze i niemy krzyk Hermiony. Jej palce automatycznie zacisnęły się na różdżce, którą miała położoną na szafce nocnej. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie i spojrzała wprost w ślepia Temu, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Zrobiło jej się niedobrze. W głowie po raz pierwszy od wielu lat miała pustkę. Nie mogła krzyknąć, nie mogła uciec. Jej orzechowe oczy tylko powiększały się z każdym momentem. Jej skórę zrosił zimny pot, kiedy pomyślała o rodzicach, którzy niczego nieświadomi spali w pokoju na dole. Nie dane jej było jednak zastanowić się nad planem działania, gdyż Czarny Pan chwycił ją za włosy i deportował się z nią. Po kilku sekundach rzucił ją na zimną, brudną podłogę piwnicy i zdjął z niej zaklęcie wyciszające. Przywołał także do siebie jej różdżkę, wbijając wzrok w jej brązowe oczy, wdzierając się do jej świadomości. Dziewczyna, bardziej niż przerażona, była zwyczajnie zaskoczona. Mężczyzna sprawiał jej ból agresywnym buszowaniem po jej umyśle. Z niezadowoleniem odwrócił się; Hermiona nie wiedziała, gdzie ukrywa się Harry. Czarnoksiężnik pogładził palcem po głowie węża, który wił się nieopodal niego. Przywołał do siebie Bellatriks. Ta pojawiła się po chwili i padła przed Voldemortem na kolana, chyląc z szacunkiem głowę. Nie zauważyła Hermiony.
- Panie... co mogłabym dla ciebie zrobić, mój panie...? - Pełen oddania głos Bellatriks napawał Hermionę obrzydzeniem. Dziewczyna zaczęła łkać; wtedy Bella zwróciła na nią uwagę i krzywo się uśmiechnęła.
- Masz ją uciszyć. Możesz zrobić z nią, co tylko zechcesz. Jest twoja na tą noc. Rano ma być... żywa. - I zniknął, zostawiając dwie wzajemnie nienawidzące się kobiety w piwnicy. Starsza z nich z zadowoleniem przyjęła niespodziewane odwiedziny Gryfonki, nie pytała o powód jej przybycia, w głowie miała już tylko wymyślne tortury. Bellatriks uklękła przy Hermionie, przesuwając długim, czerwonym paznokciem po jej mokrym od łez policzku. Gryfonka zaczęła się rzucać i kopać kobietę, na co ta tylko uchyliła się i wybuchła demonicznym śmiechem. Stanęła nad nią i oblizała lubieżnie usta. Jej obłąkane spojrzenie było ostatnią rzeczą, jaką Hermiona Granger zobaczyła przed zaciśnięciem z bólu powiek.
- Crucio, szlamo.

***

Bellatriks siedziała na miękkiej kanapie w ekstrawaganckim salonie, urządzonym w wiktoriańskim stylu, głaszcząc leżącego na jej kolanach rosyjskiego niebieskiego kota, który mruczał z zadowoleniem. Piętro niżej znajdowała się piwnica, w której tkwiła wycieńczona Granger.
- Pozwól tu, Draco! - Zawołała rozleniwionym głosem, obserwując smugę światła padającą na mahoniowy stół. Po chwili przy niej pojawił się blondyn o stalowym spojrzeniu.
- Coś się stało? Uczyłem się.
- Och, bardzo dobrze, że się uczyłeś. Lepiej późno niż wcale! Gdzie jest Cyzia?
- Matka... właściwie nie wiem. Chyba śpi.
- Och, nie bądź śmieszny. Jest pierwsza po południu.
- Miała misję od Czarnego Pana, ciociu, niedawno wróciła, nie jest maszyną.
- Chyba nie wyraziłam się jasno... Odbędzie się dzisiaj przyjęcie dla naszych przyjaciół! - mówiła o śmierciożercach z prawdziwą radością. - Trzeba przygotować fantastyczną kolację! Nasz Pan nie pozwala skrzatom dotykać jedzenia.
- A ty nie mogłabyś się ruszyć, ciociu?
- Bello, gdzie Granger? - Zimny głos, wyraźnie zdenerwowany, przerwał wypowiedź, którą rozpoczynała właśnie Bellatriks. Na widok Voldemorta pokornie padła na kolana, zrzucając z nich kota. Zadrżała lekko, kiedy obok niej ukląkł Draco. Czarny Pan kazał im wstać, co też zaraz zrobili. Draco został odprawiony, by mógł w spokoju dokończyć naukę. Zapewne także miał zadanie powierzone mu przez Czarnego Pana.
Bellatriks została sam na sam z Voldemortem.
- Panie – odezwała się pani Lestrange – jest w piwnicy, tak, jak kazałeś...
- Jesteś pewna, Bello?
Pytanie to zbiło kobietę z pantałyku. Skinęła głową, patrząc swemu panu prosto w oczy.
- Tam ją zostawiłam nieprzytomną, wyszłam z jej różdżką i zamknęłam drzwi, panie. Tam być powinna.
- Ale jej tam nie ma. Jak to wytłumaczysz?
- Panie... ja... ja nie wiem... zaraz jej poszukam!
- Nie, Bello. Przygotujesz kolację. Sama. Zawiodłaś mnie. Miałaś jej pilnować!
- Panie, błagam...
Padła jemu do stóp, nie patrząc mu już w oczy. Płaszczyła się przed nim i poniżała, ale to na nic się zdało. Jej Pan był nią zniesmaczony i bynajmniej nie miał ochoty jej wybaczać.
- Odejdź, Bello. Zawiodłaś. Odejdź.
Bezlitosny syk Voldemorta przyprawił Bellatriks o gorzkie łzy. Uciekła z jego pola widzenia, zaszywając się w kuchni. Ona! W kuchni! Czarny Pan zaś wrócił do majestatycznego przechadzania się po posiadłości. Ci, którzy tutaj mieszkali, siedzieli w przydzielonych pokojach i przygotowywali się do dzisiejszego zebrania. Voldemort musiał znaleźć tę małą szlamę. Ona musiała gdzieś tu być. Przecież się nie rozpłynęła!
Zszedł pod ziemię, gdzie mieściły się kamienne cele. Jedna z nich była otwarta, tam była wcześniej więziona Granger. Uchylone drzwiczki irytowały skrajnie Voldemorta. Zajrzał jeszcze raz do środka, ale znowu nie zauważył szlamy. Została po niej jedynie mała kałuża zeschniętej krwi. Każdy dźwięk był tutaj doskonale słyszalny, bo pokoje były wyciszane, a poza nimi nikt nie odważył się mówić głośniej niż szeptem. Dlatego też do uszu Czarnego Pana natychmiast dotarło głuche uderzenie. Zaraz po nim nastąpiła krótka litania, z której nie dało rozróżnić się poszczególnych słów. Dźwięk dochodził z korytarza bocznego, także w piwnicy, gdzie mieściła się Sala Tortur i łazienka. Nastała cisza, ale Riddle już wiedział, gdzie ma iść. Odnalazł swoją inteligentną szlamę.
Dotarł do drzwi łazienki i przystanął. Doskonale rozróżnił już głos Narcyzy Malfoy, która coś mruczała pod nosem.
- No, już, obudź się. Wszystko jest w porządku... Proszę... - Pani Malfoy mówiła pocieszająco do Gryfonki, na co ta jednak nie reagowała. Voldemort szarpnął klamkę. Zauważył, że blondynka odskakuje od Gryfonki, rzucając pełne przerażenia spojrzenie w stronę otwartych drzwi. Padła na kolana przed Voldemortem, który jednak wbił wzrok w młodszą dziewczynę. Leżała na kocu położonym na wykafelkowanej posadzce, blada jak śmierć, z czerwonymi obwódkami wokół oczu. Jej ciało zdobiły liczne siniaki i podłużne rany. Była nieprzytomna, przyodziana jedynie w niebieską koszulę nocną, z której zostały ledwie strzępy. Straciła chyba dużo krwi. Czyli Bella nie ograniczyła się tylko do Cruciatusa...
- Wstań, Narcyzo. Wyjaśnij mi, co tu się dzieje?
- Ja... panie. Wybacz mi proszę, że wzięłam szlamę z celi... Ja chciałam sprawdzić, co Bellatriks jej zrobiła. Nie przeżyłaby tam, wyziębiłaby się na śmierć. Wybacz mi, panie.
- Dobrze, Narcyzo, zamilcz. Nie chcę wysłuchiwać twojego bełkotu! Odejdź teraz i sprowadź Severusa. Ma przybyć jak najprędzej.
- Dziękuję ci, panie...
Zaskoczona brakiem kary kobieta pospiesznie opuściła pomieszczenie, biegnąc do góry, by wysłać patronusa do Snape'a. Nie minęło parę minut, gdy ten pojawił się przed posiadłością, w swojej tradycyjnej masce obojętności. Nie wiedział jeszcze, że w lochu czeka na niego Voldemort z niespodziewanym gościem.
Gdy zjawił się w korytarzu, dostrzegł ciemną postać czarnoksiężnika przed drzwiami łazienki. Zdziwiło go to nieco, gdyż był przekonany, że zostanie zaproszony do Sali Tortur, ale nie dał tego po sobie poznać. Pokornie pochylił głowę przed swym panem. Był na tyle uprzywilejowany, że nie musiał padać na kolana, jeśli nic nie przeskrobał.
- Panie. Wzywałeś mnie?
- Tak, Severusie. Chcę, byś wykonał kilka eliksirów. Wejdź do środka.
Mistrz Eliksirów wszedł do łazienki i rozejrzał się. Jego wzrok padł na półnagą dziewczynę. Zesztywniał nieco, kiedy zorientował się, że to Granger. Zdecydowanie nie tego się spodziewał. Czy gdzieś tu jest Potter? Reszta Zakonu?
Jednak dziewczyna wyglądała jak wyciągnięta prosto z łóżka. Istniało małe prawdopodobieństwo, że jest tu ktoś jeszcze – co najwyżej jej rodzice. Ale oni z pewnością byliby tu dawno martwi. W końcu to mugole. Twarz profesora pozostała niewzruszona.
- Dla niej, panie?
- Tak. Bellatriks nieco się zagalopowała. Miała jej tylko przemówić do rozsądku, a tymczasem doprowadziła ją na skraj życia. Masz sprawić, żeby kontaktowała i nie musiała za dużo spać. - Zerknął na jej sylwetkę. - I żeby jakoś wyglądała. Widzimy się na zebraniu. Masz cztery godziny na całość. Do zobaczenia.
- Tak jest, panie.
Kiedy Czarny Pan opuścił piwnicę i zaszył się Merlin-wie-gdzie, Severus spojrzał jeszcze raz na Granger. Z tego, co wiedział, był zdany tylko na siebie. Próbował oczyścić ją z krwi różdżką, ale ta jakby przylgnęła do jej ciała. Jego wzrok padł na ogromną wannę na środku pomieszczenia. Przeklął pod nosem, domyślając się, co będzie musiał zrobić.

1 komentarz:

  1. Opowiadanie zapowiada się bardzo interesująco, cieszę się, że tutaj trafiłam :D
    Nie mogłam oderwać się od czytania, wciągająca treść.
    Zdziwiło mnie, że Voldemort osobiście porwał Hermionę, zamiast wysłać swojego sługusa. Zawistna Bella jest tym co bardzo lubię. Ach w końcu Severus zajmujący się Granger <3
    Dużo weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń