HGxSS

A więc stało się.
Snape jest słodkim, ślizgońskim bogiem seksu, a Hermiona wyuzdaną Gryfonką, zaliczającą każdego nauczyciela po kolei. (Nie.)
Miłego czytania!

czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 2

Dorzucam kolejny i życzę miłej lektury. Niedługo zaczną się rozdziały pisane niemal na bieżąco :D
Hermiona była prawie martwa. Krwi nie dało się usunąć za pomocą zaklęcia, bo rany były zadane specjalnym ostrzem Bellatriks. Snape już miał z nim do czynienia. Tu pomoże tylko ciepła woda i gąbka. Szlag by to...
Chcąc nie chcąc, musiał coś z tym zrobić. Westchnął ze zrezygnowaniem i zaczął napuszczać ciepłej wody do wielkiej wanny. Stwierdził, że różdżka nie będzie mu potrzebna, toteż umieścił ją w etui ze smoczej skóry przy pasku. Gdy wody było na ponad połowę wanny, Snape zakręcił kurki i spojrzał na Granger. Obrzydlistwo. Nie chodziło o to, że była szlamą, tylko o to, że była jego uczennicą, jakby nie patrzeć. Wziął dziewczynę na ręce, z przerażeniem zauważając, że strzępy jej koszuli nocnej, zakrywające dotychczas pewne strategiczne miejsca, zaczynają się zsuwać. Cholera jasna! Uniósł głowę wysoko i praktycznie wrzucił szlamę do wody. Zerknął w dół. Na szczęście dziewczynie nic się nie stało, nie topiła się, ale też nie odzyskała przytomności. Zaczęła zsuwać się w dół, jej nos był niebezpiecznie blisko linii wody i Snape w przypływie paniki, chwycił ją za włosy i pociągnął w górę, ratując ją tym samym od utopienia się. Oparł jej głowę o brzeg wanny tak, żeby już nie zjeżdżała i wyjął z szafki bladozieloną gąbkę. Nie, on tego nie zrobi!
- Rudka! - Szepnął, rozglądając się na boki, czy aby na pewno jest sam. Po kilku sekundach zmaterializowała się przed nim rudowłosa, ładna skrzatka, o ile taką istotę ładną nazwać można. Skłoniła się przed Snape'em, wlepiając w niego ciekawskie spojrzenie ogromnych, zielonych ocząt.
- Rudka słucha, co się stało? - Spytała uroczym piskiem, z uśmiechem przyklejonym do szerokich warg.
- W wannie leży panna Granger. Tu masz gąbkę – wcisnął jej owy przedmiot w szare łapki – i masz ją umyć z krwi. Uważaj na rany, bo pod wpływem ciepłej wody mogą się rozkleić. A, żeby cię nikt nie zobaczył. Ja zaraz wrócę, ale ona nie może stąd wyjść, jakby się ewentualnie obudziła. Wszystko rozumiesz?
- Tak, panie Snape, Rudka rozumie, Rudka zrobi, Rudka dziękuje za gąbkę, Rudka będzie cicho, Rudka będzie uważa...
- Dobrze, dobrze, tylko się pośpiesz. - Z tymi słowami obejrzał się, wyszedł cicho na korytarz i zniknął gdzieś na schodach, zostawiając swoją skrzatkę sam na sam z nieprzytomną Gryfonką.
Severus przemknął się na drugie piętro, gdzie mieściła się jego pracownia z laboratorium i pośpiesznie zaczął wykonywać trzy eliksiry naraz: uzupełniający krew, Pieprzowy i jeden gęstszy - maść na siniaki i blizny. Szkoda, że ten ostatni działał tylko na świeże, pomyślał Severus, uśmiechając się krzywo pod nosem.
Zajęło mu to prawie godzinę. Przeklął pod nosem, patrząc na zegarek, przelał szybko eliksiry do fiolek, zakorkował je i rzucił się na dół. Udało mu się, jakimś cudem, nie wpaść na nikogo po drodze. W łazience Rudka sterczała koło wanny i... rozmawiała z Granger!
- Dziękuję, Rudko. - mruknął, patrząc z uniesieniem brwi jak Gryfonka, mimo zmęczenia i wycieńczenia, podciąga kolana pod brodę i obejmuje je ramionami. Spłonęła rumieńcem.
- Nie ma za co, Rudka lubi pomagać panu, panie Snape. Coś jeszcze mogłabym dla pana Snape'a zrobić?
Severus zamyślił się na moment. Granger miała jakoś wyglądać, Narcyza miała spać, Bellatrix przygotowywać kolację, a on zająć się dziewczyną. Sam. Myślał jednak, że Voldemort doceni to, że Snape nie chciał dotykać dziewczyny i wyręczył się skrzatem.
- Rudko, pożycz od Narcyzy... - zawiesił się, patrząc z powątpiewaniem na skrawek ciała dziewczyny. - Nie, od Bellatriks, Narcyza jest za szczupła. - Zauważył, że Granger jeszcze bardziej poczerwieniała, a w jej brązowych oczach pojawiły się łzy. Nie dość, że ją porwali, to teraz jeszcze będą jej wytykać, jaka ona jest gruba! - Pożycz od Bellatriks suknię, która będzie pasować pannie Granger. I pasujące do tego buty... i gorset.
Rudka zniknęła, a Snape wywrócił oczami, widząc, jak Gryfonka się zakrywa.
- Daj spokój, Granger.
- Profesor Snape... Tutaj... - Była oszołomiona.
- Tak, ja tutaj. Nie musisz być wtajemniczana w każdy pomysł Dumbledore'a.
- C-co? Dumbledore'a? Nie wmówi mi pan chyba, że profesor Dumbledore kazał tu panu być.
- Nie, nic ci nie wmówię, głupia dziewucho, bo do ciebie i tak nic nie dotrze. Tu masz szlafrok. - Podał jej ciemnozielony, miękki szlafrok i odwrócił się ostentacyjnie, mrucząc pod nosem: „Nie patrzę!”. Po chwili usłyszał plusk wody i tapnięcie mokrych stóp o posadzkę.
- Snape... - usłyszał nagle swoje nazwisko, wypowiedziane słabym głosem. Odwrócił się raptownie i w ostatniej chwili chwycił osuwającą się Granger w talii. Zemdlała.
- Nie takim tonem, Granger. - Skrzywił się, wywracając oczami. Ukucnął, opierając głowę dziewczyny o swoje kolano i klepał ją lekko po policzkach.
- Pieprzeni Gryfoni... Obudź się z łaski swojej, nie mam całego dnia. - Z trwogą stwierdził, że ma mniej, niż dwie i pół godziny. Powieki Gryfonki w końcu się rozwarły.
- Ojej. Przepraszam, straciłam czucie w nogach...
- Zdążyłem zauważyć. - warknął Snape, mierząc dziewczynę wzrokiem. Tak naprawdę oceniał jej stan. Nie miał pojęcia, co planuje Voldemort, ale już teraz wiedział, że nic dobrego.
Chwilę potem przyszła Rudka, dzierżąc wysoko nad głową obszerną suknię, gorset i szpilki. Wszystko w odcieniach ciemnej zieleni i srebra. Hermiona uniosła brew.
- Nie ubiorę barw Slytherinu. - Zaprotestowała cicho, dobrze wiedząc, że ma się w to ubrać.
- Ubierzesz. Rudko, załóż jej ten gorset, a ja... ja wyjdę poszukać Czarnego Pana. - Miał do niego sprawę. Opuszczał powoli Hermionę na posadzkę, zdziwił się więc, kiedy ścisnęła go lekko za ramię. Spojrzał na nią; w jej brązowych, naiwnych oczach dojrzał strach.
- Niech pan go tu nie przyprowadza. A jeśli... proszę mnie zabić, zanim on to zrobi. Nie chcę zginąć z jego ręki.
- Granger, myślałem, że pod tym sianem jednak coś jest.
- Po prostu nie chcę!
- Ech, jakby on chciał cię zabić, zrobiłby to już dawno, uwierz mi. A teraz nie marudź, tylko daj się ubrać w ten gorset. Tylko nie zakładaj reszty, bo muszę się nafaszerować eliksirami, a nie możesz pobrudzić sukni. Zaraz wrócę. - I wyszedł. Znowu.

Merlinie, dlaczego akurat na niego padło?! Dlaczego to on musiał się zajmować swoją uczennicą, do tego Gryfonką, do cholery jasnej?! Snape szedł zdecydowanym krokiem do komnaty Voldemorta. Będzie z nim źle, jeśli Czarny Pan będzie zajęty. Ale co tam. Raz kozie śmierć, jak to mawiał Aberforth Dumbledore.
Severus zapukał do masywnych, mahoniowych drzwi, a kiedy usłyszał skrzeczące: „Wejść”, otworzył je i wszedł do środka. Wraz z zamknięciem drzwi, pochylił głowę przed Voldemortem.
- Panie...
- Słucham cię, Severusie.
Snape z ulgą zauważył, że Voldemort nie jest zły, że przyszedł. Całe szczęście. Spojrzał mu hardo w oczy, wiedząc, że jemu wolno i według Riddle'a jest to dowód absolutnej wierności. Dobre sobie...
- Panna Granger już się obudziła. Mój skrzat, Rudka, ubiera ją w suknię pożyczoną od Bellatrix. Sama Granger jest zbyt słaba, jak na razie, żeby uciec, ale zamknąłem drzwi na wszelki wypadek. - Było to potwornym kłamstwem, a jednak Severus nawet się nie zająknął.
- To dobrze, Severusie, to dobrze. I jestem zadziwiony, że wyręczasz się skrzatem, ale spokojnie... jestem mile zaskoczony, że nie chciałeś jej dotykać. Muszę cię jednak zmartwić, Severusie...
- Zmartwić, panie?
- Będziesz musiał się nią zająć w Hogwarcie.
- S-słucham?
- A więc słuchaj... Dzisiaj na kolacji musi być obecna. Zebranie odbędzie się, jak zwykle, w miłej, niemalże rodzinnej atmosferze. Wtedy się dowiecie, o co dokładnie chodzi. I trzeba będzie jej delikatnie uświadomić, że jest sierotą. A teraz, Severusie, proszę cię, żebyś poszedł do tej szlamy i dał jej potrzebne eliksiry. Musi być użyteczna. Odejdź.
Snape skinął głową, lekko poruszony tym, co właśnie usłyszał. Będzie musiał się zająć w Hogwarcie? To ona wraca do Hogwartu? Poszaleli wszyscy?
Poszedł jednak spokojnie do piwnicy, gdzie Rudka śpiewała cicho Granger, która ubrana była już w gorset podkreślający wszelkie jej walory. Wcześniej, naturalnie, wziął wszystkie eliksiry, które były mu potrzebne. Uśmiechnął się pod nosem, wchodząc do łazienki. Złośliwy był to uśmiech, rzecz jasna.
- Rudko, posmaruj tym wszystkie blizny panny Granger. Granger, a ty pij te dwa.
- Co to?
- Uzupełniający krew i Pieprzowy. Najpierw ten pierwszy. Rudko, pośpiesz się...
- Tak, tak, Rudka już, Rudka szybko.
- Nie wypiję tego, to śmierdzi!
- Nie denerwuj mnie.
- Rudka śpiewa, Rudka nuci, Rudka nigdy się nie smuci.
- Rudka się zamknie, bo Rudka w łeb zarobi.
- Rudka mówi, że pan Snape jest sympatyczny.
- Sympatyczny? Profesor nie bywa sympatyczny...
- Zamknąć się wszyscy! PIJ. TO.
- Jasne. Niedobre.
- Na zdrowie. Rudko, skończyłaś?
- Rudka mówi, że Rudka skończyła.
- To Rudka już idzie.
- W takim razie, Rudka mówi, że Rudka już idzie. Do widzenia.
- O, lepiej mi.
- Gratuluję. Ubierzesz sama tę suknię, czy ci pomóc?
- Jakby pan był tak miły...
Szum jak na bazarze. Rudka zdawała się być wręcz zauroczona swoim panem, jak gdyby był człowiekiem o anielskiej duszy; jakby co niedzielę wędrowali przez lasy i łąki, trzymając się za dłonie i podskakując beztrosko.
Hermiona była wciąż lekko oszołomiona. Nie miała zielonego pojęcia, jak potoczą się jej losy. W głębi duszy cieszyła się, że jeszcze pożyje, miała nawet nadzieję, że uda jej się dożyć spokojnej starości. Postanowiła zachować spokój, nie dać się ponieść emocjom i w miarę możliwości szpiegować Voldemorta w jego własnej fortecy.
Zdziwił jej widok profesora w tym miejscu. Nie ufała mu do końca, ale podobało mu się, jak odnosił się do swojej skrzatki. Sama Rudka mówiła o nim bardzo pochlebnie, więc miała podstawy, by powoli zacząć. Był właściwie jedyną znaną twarzą, fakt, że był to plan Dumbledore'a ją pokrzepiał. Miała dziwne poczucie, że Opiekun Slytherinu nie pozwoli jej umrzeć. Choć pewnie była zbyt naiwna.
Severus pomógł dziewczynie założyć suknię i buty, zaklęciem zgarnął jej włosy w misterny kok (ciekawe, skąd znał takie zaklęcia, prawda?) i spojrzał na jej bladą twarz. Zastanowił się.
- Granger, umiesz się malować?
- Słucham?
- Nie będę się powtarzać.
- Ehm... umiem.
- Jasne... Znaczy, w górnej szafce masz kosmetyki Narcyzy. Doprowadź swoją twarz do porządku, masz wyglądać dostojnie, o ile osoba twego pokroju tak wyglądać może...
Granger usiadła przy toaletce, drżącymi dłońmi sięgając po malowidła. Zignorowała przytyk Snape'a, choć czuła się bardzo głupio, ujmując pędzelki w dłonie w jego obecności. Jest w budynku z najgorszym czarnoksiężnikiem tych czasów, a ona przejmuje się wyglądem i zachowaniem przy nauczycielu! Nadal była słaba, choć dzięki eliksirom mogła utrzymać kosmetyki. Oddychała nierówno, wciąż zarumieniona – Snape perfidnie się na nią patrzył, jednocześnie doprowadzając łazienkę do porządku. Hermionie było niedobrze z głodu, ale nie przyzna się do tego. Nakładając niewprawnie puder na szaro-bordową twarz, myślała nad tym, co się stało. Nie rozumiała tego wcale a wcale. W jednej chwili została wydarta z rodzinnego domu, wtrącona do piwnicy, jej ciało i umysł zostały zbezczeszczone wręcz przez psychopatyczną Bellatriks, Snape odwalił ją w sukienkę i kazał się umalować. Nie, to było totalnie niemożliwe. Nagle, kiedy znaczyła usta czerwoną szminką, przez głowę przeszła jej straszna myśl – co z rodzicami?
- Profesorze...
- Czego?
- A... mama i tata... też tutaj są?
Spytała, zwracając mocno pomalowane oczy ku Severusowi. Ten patrzył jej beznamiętnie w oczy, nie ukazując żadnych uczuć.
- Nie.
- Co z nimi?
Dziewczyna słabym głosem ciągnęła tę dyskusję, chociaż Merlin wie czemu, znała odpowiedź na zadane pytanie.
- Nie żyją.
To było ciche, ale dobitne. Zero wahania. Podziwiała Snape'a za to, a jednocześnie siebie – że się nie rozpłakała. Westchnęła tylko i wróciła do malowania ust. Oszołomiona tym wszystkim, nie miała siły, czasu ani łez do płaczu. Musnęła tylko różem policzki i stwierdziła, że wygląda na dużo starszą, dużo zdrowszą i dużo dostojniejszą.
- Skończyłam.
Snape zerknął na zegarek. Przesunął spojrzeniem po Hermionie, ale jego wyraz twarzy pozostał bez zmian, mimo że w myślach krążyły słowa: „No, no, Granger, tak powinnaś wyglądać, a nie jak zużyty worek po ziemniakach.”
- Idziemy – warknął nieprzyjemnie, wyganiając uczennicę z łazienki. Wybyli na górę. Do jadalni. Na kolację życia. Czy tam śmierci.
W sumie Hermiona nie wiedziała, czego ma się spodziewać. Ale przez myśl jej nie przebiegło, że w jadalni zostanie posadzona na głównym miejscu przy syto zastawionym stole, wśród całej masy elegancko ubranych śmierciożerców bez masek, którzy może patrzyli na nią nienawistnie, ale nie usłyszała ani jednego komentarza typu „szlama” na przykład. Po jej prawej stronie usiadł Severus, po lewej miejsce zajął Lucjusz Malfoy. Dalej siedział Draco, Narcyza, Alecto i Amycus Carrowowie, Fenrir Greyback i Bellatriks Lestrange. Naprzeciwko nich, od strony Severusa kolejno – Augustus Rookwood, Walden Macnair, Peter Pettigrew, Antonin Dołohow, Arnold Yaxley, Rudolf Lestrange. Po drugiej stronie stołu, przed Hermioną, zasiadł sam Lord Voldemort. Hermiona nie zauważyła jego przyjścia bezpośrednio, ale usłyszała, że nagle rozmowy ucichły. Kiedy spojrzenia Czarnego Pana i Hermiony się spotkały, ciałem dziewczyny wstrząsnął potężny dreszcz i poczuła, jak wdziera jej się do świadomości. Przed oczami zobaczyła rodziców, Rona, Harry'ego i... Lockharta. O, Merlinie, dlaczego? To, że kiedyś się w nim kochała, nie oznacza, że akurat Voldemort musi to wywlekać na wierzch. Usłyszała cichy chichot gdzieś obok ucha i otrząsnęła się. Okazało się, że Czarny Pan siedział na swoim miejscu bez przerwy i to on się śmiał. Wszystkie oczy były zwrócone w jej stronę. Zdała sobie sprawę z tego, że krzyczała, kiedy Voldemort siedział w jej głowie. Była spocona i zrozumiała, że nie tak łatwo jest wypchnąć go ze świadomości. Nie powinna była tak naciskać na Harry'ego.
- Panno Granger... Gilderoy Lockhart? Kto by pomyślał. - zagrzmiał Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, mierząc ją spojrzeniem. Nie wytrzymała siły jego wzroku i, spłonąwszy rumieńcem, patrzyła w stół. Po sali rozbrzmiały drwiące śmiechy. Voldemort uciszył je uniesieniem dłoni. Zaraz potem zwrócił się do męża pani Lestrange.
- Rudolfie, czy kufer panny Granger jest już w jej sypialni?
- Tak, mój panie.
- Znakomicie. Znakomicie. Moi przyjaciele, jak wiecie, ta mała szlama została brutalnie porwana i osierocona. - Tu zaśmiał się obrzydliwie.
- Zamieszka z nami, a gdy rok szkolny się rozpocznie, pomoże Severusowi w szkole. - Na te słowa Gryfonka poderwała głowę, zrobiła duże oczy i rozwarła usta ze zdziwienia. Nikt nie zwrócił na nią uwagi, nikt nie wydawał się być tym faktem zaskoczony. Widocznie omawiali to wcześniej.
- Sprawcie, by poczuła się jak w domu. Przygotujcie ją do prawdziwego życia!
Po tych słowach Hermiona straciła przytomność, przytłoczona ogromem czarnomagicznych zaklęć, które w jednym momencie popłynęły w jej stronę.

Śmierciożercza impreza trwała prawie trzy godziny, podczas których każdy z popleczników Voldemorta miał okazję się wykazać znajomością obrzydliwych czarów. Nawet Severus wyglądał radośnie, nie dawał po sobie poznać, że to wszystko jest niewłaściwe i wcale nie daje mu szczęścia. W głowie bowiem już układał listę eliksirów, które będzie musiał dziewczynie zaaplikować po całej... zabawie. Voldemort nie pozwolił tknąć dziewczyny ani jej rozbierać – czarodzieje mieli się po prostu wyżyć no nowej koleżance – tak naprawdę w ten sposób Czarny Pan chciał sprawdzić, jak zareaguje organizm dziewczyny na wycieńczenie. Severus miał na niej bowiem testować niektóre z eliksirów, które z nią przygotuje w Hogwarcie. Był to także mały test dla Mistrza Eliksirów – jak zachowa się w chwili, gdy uczennica – nawet znienawidzona Gryfonka, ale jednak pupilka Dumbledore'a – znajdzie się na skraju życia? Voldemort jednak nie zawiódł się i czuł się pewny lojalności Severusa, owładniętego prawdziwą żądzą krwi i bólu dziewczyny. Ba! Nawet pierwszy rzucił zaklęcie!
Szkoda tylko, że Czarny Pan nie był świadom, iż dzięki temu zaklęciu właśnie, dziewczyna straciła przytomność i czucie, co zapobiegło przynajmniej odrobinę cierpieniu Gryfonki.

4 komentarze:

  1. Niespodziewany rozwój akcji, Severus genialny - typowo wredny, wkurzający dupek ;D
    Plan Voldemorta zaskakujący, Sev się będzie musiał namęczyć w Hogwarcie, ojej, jak mu współczuję :D
    Rudka skojarzyła mi się z Evans-Potter, uhh ._.
    Weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dopiero początek dziwnych planów Voldemorta :D

      Haha, też nie lubię Evans :D Ale ciekawe skojarzenie, nigdy tak o Rudce nie myślałam, bo ją strasznie uwielbiam, moje dziecko :D

      Dziękuję, przyda się ;D

      Usuń
  2. Fajnie się zaczyna. Nie spotkałam się z takim początkiem ale podoba mi się.:)
    Dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie fajnie piszesz wypowiedzi Rudki, brzmią jakby była najprawdziwszym skrzatem domowym ;). I rozterki Severusa też wypadły bardzo fajnie, szczególnie gdy na początku musiał niemal nagą Hermionę umieścić w wannie :D
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń