Gigantyczna przerwa. Musiałam przeczytać wszystko jeszcze raz, wprowadzić troszkę poprawek, bo trafiły się jakieś literówki. Miałam trochę problemów osobistych, musiałam je przetrawić i jakoś ogarnąć. Myślę, że już teraz będzie dobrze, przynajmniej będę się starała. Świat się nie kończy.
Zastanawiam się, jak poprowadzić tę historię dalej. Mam w głowie coś, ale nie jestem pewna, czy będę potrafiła to oddać w całości.
No, ale już, ćśś. Miłego czytania, o ile ktoś w ogóle tu trafi! :D
Szum i przenikliwe, wnikające w każdy nerw mózgu światło. Zachrypnięty krzyk. Odgłos wymiotowania.
Leżąca na ogromnym łożu w barwach Slytherinu dziewczyna przebudziła się i natychmiast tego pożałowała. Zaczęła wymiotować krwią i bliżej nieokreśloną błotnistą mazią na kamienną posadzkę, na którą za chwilę spadła prosto w kałużę. W panice zaczęła cofać się i płakać, próbowała krzyczeć, ale gardło płonęło jej żywym ogniem. Oczy zachodziły jej jakby dymem, mgłą, nie potrafiła rozpoznać żadnego kształtu. Doczołgała się do jakiejś ściany, oparła o nią i próbowała złapać oddech, badając dłońmi ciało. Była ubrana w... bandaże. Chciała je rozrywać, ale przerwał jej cichy głos:
- Zostaw.
Znała ten ton... Podniosła głowę do źródła, ale nie mogła nic zobaczyć. Spytała, kto to, ale z jej ust wydobył się tylko niezrozumiały bełkot. Była zdezorientowana. Usłyszała, że ktoś podchodzi i nagle w jej oczach pojawił się ciemniejszy kształt. Uniosła rękę, by go dotknąć, ale nie potrafiła trafić.
- Granger, jesteś cała upaprana we krwi. Nie chcę znowu zmieniać twoich bandaży. I staraj się nie zwracać moich eliksirów, bo tak nigdy nie wyzdrowiejesz. - nie były to miłe słowa, ale dla jej uszu najmilsze na świecie. Nie potrafiła przypisać głosu do żadnej z osób, w głowie miała pustkę, ale wiedziała, że jest to ktoś dobry. Nagle poczuła, że się podnosi i leci gdzieś w powietrzu. Wywołało to potężne zawroty głowy. Chwilę potem znów była na swoim łóżku. W jej gardło zostały wlane kolejne płyny, a ciało nagle się rozluźniło. Gdy odpływała, Severus Snape po raz szósty w ciągu ostatnich czterech dni oczyszczał rany i zmieniał bandaże z kamienną twarzą, a w duchu przeklinał Voldemorta, że ten dokłada mu kolejnej roboty.
***
Voldemort postanowił, że Severus będzie mieszkał z Hermioną w sąsiednich komnatach. Dziewczyna musiała być pod stałą obserwacją. Mimo że to on sam pozwolił się wszystkim zabawić kosztem dziewczyny, to był wściekły, że aż tak ją poturbowali. Dlatego chciał, żeby Severus przywrócił ją do poprzedniego stanu na początek roku szkolnego... a zostało tylko pięć dni. Na szczęście jego najwierniejszy sługa zapewnił, że już niemal wszystko jest w porządku. Zadbał o to, by powiedzieć to z możliwie naturalną odrazą, ale też obojętnością, ale Voldemort już nie miał wątpliwości, że gdyby nie jego prośba, to los dziewczyny byłby mu obojętny. Takich ludzi właśnie potrzebuje!
Noce wyglądały tragicznie. Dziewczyna budziła się z krzykiem albo mamrotała całą noc o rodzicach. Łzami moczyła wszystkie poduszki, rzucała się na łóżku, z rana wymiotowała krwią i parę razy podczas dnia. Poza tym - głównie spała.
Kiedy dzisiaj rano Severus przyszedł do jej pokoju, coś było inaczej. Hermiona leżała na wznak na łóżku i patrzyła szeroko otwartymi oczyma w sufit. Była nieruchoma i wyglądała na przerażoną. Być może odzyskała wzrok... i pamięć. Nauczyciel bardzo powoli przemierzył pokój i stanął przy jej łóżku. Spojrzał w dół, na jej oczy – były pełne łez, ale wciąż szeroko otwarte. Kiedy przeniosły wzrok na Severusa, łzy spłynęły z nich ciurkiem.
- Oni nie żyją... Oni tak po prostu... nie żyją... - wyszeptała, a potem mężczyzna poczuł zimne palce na swojej dłoni. Drgnął, ale nie wyrwał ręki. To na pewno nie było to, czego się spodziewał. Liczył raczej na wściekłość, na wyzwiska, może że zacznie go oskarżać o swój los... ale nie spodziewał się zwierzeń i łez.
- Tak, nie żyją. Życia im nie wrócisz. Wymiotowałaś jeszcze? - głos Severusa był zimny i bez emocji. Skoro dziewczyna mówi i wygląda na kontaktującą, to chciał jej zadać jak najwięcej pytań odnośnie jej samopoczucia. Nie miał innego sposobu na odciągniecie jej myśli od śmierci rodziców. Nie, żeby było mu jej szkoda.
- Nie. - odpowiedziała równie obojętnie.
- A próbowałaś chodzić? Odczuwasz jakiś dyskomfort?
- Nie próbowałam. Oprócz... psychicznego, to czuję się w miarę dobrze. Choć boli mnie głowa i to dość mocno.
Severus skrzywił się.
- A co z pamięcią?
- Wszystko... pamiętam wszystko. - wyszeptała, znów wbijając wzrok w sufit i coraz mocniej ściskając dłoń profesora.
Nastała cisza. Snape był zdziwiony, zdezorientowany i nie wiedział, co myśleć. Wyrwał rękę i zniknął w drzwiach. Po chwili dało się słyszeć odgłos napuszczanej do wanny wody. Nauczyciel wrócił i machnął różdżką w stronę dziewczyny. Zaklęciem sprawdził jej temperaturę i ogólny stan. Była odrobinę wychłodzona, ale narządy wewnętrzne zdążyły się zregenerować, krew wracała do poprawnej ilości.
- Musisz wstać i spróbować się przejść. Dasz radę sama się wykąpać?
- Ja... nie jestem pewna.
- To spróbuj, inaczej się nie dowiesz.
Snape był oschły, zimny, oddzielony od Gryfonki betonową ścianą swojej obojętności. Chciał, żeby dziewczyna zmyła z siebie resztki krwi i potu samodzielnie, nie zamierzał kolejny raz oglądać jej nago, a tym bardziej dotykać jej bardziej niż opuszkami palców. I tak już przekroczył swoje własne granice, smarując jej blizny maściami, zmieniając bandaże i oczyszczając rany. Dla niego wciąż była uczennicą, w dodatku Gryfonką. Nie zamierzał wlewać w nią współczucia – może też dlatego, że nie było go w nim ani trochę.
Siedemnastolatka uniosła się na łokciach i stłumiła jęk. Z całej siły powstrzymywała się przed zwymiotowaniem. Usiadła powoli i opuściła stopy na zimną posadzkę. Cała owinięta bandażami wyglądała jak świeża mumia, która powstawała z grobu. Nie lepiej się czuła. Próbowała wstać, ale jej mięśnie odmówiły posłuszeństwa; po tylu dniach leżenia w bezruchu jej ciało nie funkcjonowało poprawnie. Mistrz Eliksirów przewidział taką ewentualność, dlatego chwycił dziewczynę za ramię i nie dopuścił do upadku.
- No nic, Granger, doprowadzę cię do łazienki. Dzisiaj już nie będę stosował żadnych eliksirów, więc zawołam Rudkę.
Było jej wszystko jedno. Snape praktycznie doniósł ją do wanny i zaczął odwijać bandaże. Dziewczynie to chyba nie przeszkadzało, była nieobecna, miała zamglone oczy i luźne kończyny.
- Możesz się trzymać trochę sztywniej? Nie mam dziesięciu rąk – warknął Snape, szarpiąc dziewczyną. Ta podniosła na niego orzechowe oczy z wyrzutem winy.
- Czemu teraz się tak troszczysz, skoro dopiero co rzucałeś we mnie czarnomagicznymi zaklęciami? - rzuciła gniewnie, a parę chwil później osunęła się w ramionach profesora. Mężczyzna był tak zaskoczony, że nie zareagował właściwie i puścił ją, a ona z pluskiem trafiła do wody. To tylko wzmogło jego złość, gdyż został ochlapany. Zawołał Rudkę, polecił jej odwinąć bandaże do końca i umyć dziewczynę z krwi i resztek makijażu. Sam zaś wyszedł.
Od dawna nie był tak wściekły. Jak ona w ogóle śmiała tak powiedzieć?! Gdyby nie on, to zapewne by tego nie przeżyła, do cholery! I po tym wszystkim, jak on się nią opiekuje jak małym dzieckiem... leczy ją! Myje! Karmi! Ona mu się tak odpłaca! Ale z drugiej strony – mogła nie wiedzieć, że to dzięki jego zaklęciu było z nią tak dobrze. Nagle się uspokoił. Postanowił to zignorować. Nie musi nic wiedzieć. Nie potrzebuje, by ktokolwiek uważał go za bohatera. No, zresztą – ci głupi Gryfoni nigdy nic nie zrozumieją. Zero wdzięczności.
Opanował się, wziął głęboki oddech i stanął przed wielkimi, ciężkimi drzwiami. Ujął potężną kołatkę w dłoń i zapukał trzy razy. Zimny głos pozwolił mu wejść. Severus zamknął za sobą drzwi i ukłonił się przed swoim panem.
- Severusie, śmierdzi od ciebie szlamem. Co ty trzymasz w pokoju? - Voldemort był otoczony wianuszkiem pięknych kobiet i kilkoma śmierciożercami. Służyli oni jego rozrywce, a na ten żart wybuchnęli gromkim śmiechem, nawet jeśli nikogo on nie bawił.
- Wybacz mi, panie. Nie chciałem przed tobą stawać w takim stanie, ale poleciłeś, bym powiadamiał cię o stanie naszego przemiłego gościa. - Severus pozwolił sobie na krzywy, ironiczny uśmiech. - Szlama odzyskała pamięć i wzrok. Mam ją przyprowadzić?
- Nie, nie chcę jej widzieć. Skoro jest już świadoma śmierci rodziców, poinformuj ją, że dla świata też jest martwa. Możesz odejść.
Voldemort odprawił sługę machnięciem dłoni, przy okazji posyłając mu numer Proroka Codziennego. Severus skinął z szacunkiem głową i wyszedł z komnaty. Rzucił okiem na pierwszą stronę i skrzywił się. Nagłówek krzyczał: „Wybraniec – jednak nie jest zbawcą świata?” Dalej artykuł mówił o tym, że Harry Potter zbiera armię do walki z Czarnym Panem, a nieposłusznych morduje, co nie ukazuje go mimo wszystko w najlepszym świetle. Severus, wracając do siebie, czytał te wszystkie bzdury, wiedząc, jak bardzo Voldemort manipuluje Ministerstwem Magii, ale nagle trafił na coś, co sprawiło, że przystanął na moment. „...państwo Granger, których brutalnie zamordował. Jego ofiarą stała się także dawna przyjaciółka – czarownica mugolskiego pochodzenia, Hermiona. Jak widać, przyjaźń została przesłoniona żądzą władzy i udowodnienia światu swojej wyższości...”
Profesor uniósł wysoko brwi i ruszył dalej. A więc robią z Pottera mordercę? To skutecznie uniemożliwi mu przebywanie gdziekolwiek. Wysłane są za nim listy gończe, wszędzie zostanie rozpoznany. Severus nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Pchnął drzwi do komnat Granger i właściwie nie zwrócił uwagi na to, że Rudka pomagała jej założyć o parę numerów za duże spodnie. Zauważył, że dziewczyna dużo schudła, ale przynajmniej już nie wygląda jak toczący się baleron.
Gryfonka miała spuchnięte od płaczu oczy. Gdy Snape wręczył jej gazetę, ponownie zaczęła płakać i rozmowa z nią nie miała sensu. Zresztą sama nie chciała odzywać się do profesora, który – w jej mniemaniu – był jej największym wrogiem. Mężczyzna odwołał Rudkę i kazał dziewczynie się wyspać.
- Jutro jedziesz do Hogwartu. - oznajmił bezbarwnym głosem i obserwował jej reakcję. Dziewczyna wytarła nos i oczy i obrzuciła go wściekłym spojrzeniem.
- Nawet sobie nie myśl, że na cokolwiek się zgodzę. Nie mam ochoty być twoją niewolnicą, nie będziesz mnie już więcej dotykać, to, co tu się wyprawia, jest chore! I… - Zaczęła się rzucać po pokoju, na jej twarzy pojawiły się rumieńce. Łzy spływały ciurkiem po jej policzkach.
- Po pierwsze, zamknij się – Snape uciął jej wyrzuty, złapał ją za ramię i zmusił, żeby usiadła na łóżku. - Po drugie, jeszcze raz odezwiesz się do mnie niepytana i takim tonem, a zapewnię ci gorsze tortury niż ostatnio. Po trzecie – powiedział głośniej, widząc, że dziewczyna otwiera usta, by coś powiedzieć – jesteś tutaj nikim, więc nic się nie zmienia. Nie jesteś dla nikogo ważna, a także nie masz nikogo, kto by cię szukał. Dotykanie cię nie sprawiało mi żadnej przyjemności, a robiłem to tylko dlatego, żebyś teraz była żywa. Będziesz tym, kim Czarny Pan zarządzi, byś była i lepiej, żebyś się dostosowała, bo inaczej czeka cię coś gorszego, niż śmierć. Koniec rozmowy.
Severus Snape zamaszyście otworzył drzwi i udał się do swojej komnaty, gdzie zapewnił sobie odpowiednią dawkę Ognistej Whisky. Nie był typem osoby, która uwielbia sprawiać innym ból – to była rola Bellatriks. Był zły na Gryfonkę, że pozwalała sobie na takie słowa i taki ton, ale to świadczyło tylko i wyłącznie o jej wybitnej głupocie. Wiedział, że będzie musiał ją sobie podporządkować, gdyż karanie dostarczy mu tylko więcej roboty – ktoś ją potem będzie musiał poskładać. Był ciekaw, jakich eliksirów będzie musiał na niej użyć. Od razu układał sobie przepisy na antidota i ilość ingrediencji, w które będzie musiał się zaopatrzyć. Zasnął, gdy w głowie krążyły mu odnóża nietoperzy.
Kolejny znakomity rozdział :)
OdpowiedzUsuńJejejej, dziękuję :>
UsuńPrzed chwilą, przypadkiem trafiłam na Twojego bloga. I muszę przyznać, że opowiadanie chociaż są dopiero trzy rozdziały strasznie mi się spodobało :)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie po co Voldiemu potrzebna jest Granger.
Już się nie mogę doczekać dalszych rozdziałów.
Serdecznie pozdrawiam i dużo weny życzę Senri97 :D
Jejku, dziękuję :>
UsuńPiszą się kolejne, ale pomalutku :D
Też pozdrawiam :*
"Zawołał Rudkę, polecił jej odwinąć bandaże do końca i umyć dziewczynę z krwi i resztek makijażu." - Skąd tu się wziął ten makijaż, skoro Hermiona od momentu ataku śmierciożerców (kiedy miała ostatnią okazję, żeby się wymalować) była wielokrotnie kąpana? A nawet, po tych kilku dniach, makijaż chyba powinien już sam spłynąć/ wytrzeć się o pościel...
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego Severusa - jest bardzo kanoniczny i ciekawie opisujesz jego emocje. I najważniejsze, widać że wątek miłosny będziesz rozwijać raczej powoli i w naturalnym tempie. Mimo wszystko ostatnio trudno znaleźć historię miłości największych wrogów, gdzie w pierwszym rozdziale nie ma od razu wzmianki o rodzącym się uczuciu ;)
http://nocturne.blog.pl/
Okej, już tłumaczę:D Hermiona miała mocny makijaż na tej śmierciożerczej imprezce, przez co rozumiem cień, jakąś kredkę, eyeliner, no i przede wszystkim tusz do rzęs. Łzy, woda, pot czy krew nie są w stanie zmyć tego perfekcyjnie, co najwyżej rozmazać, o poduszkę też raczej się nie wytrze. Na pewno nie w stu procentach. Snape jedynie przemywał jej rany, nie troszczył się o demakijaż, skupił się na tym, co najistotniejsze. Myślę, że wiesz, o co mi chodzi :D
UsuńStaram się, żeby Sev nagle nie stał się kluchą, która w sumie od początku kochała Hermionę, jak tylko ona przyszła do szkoły, że zawsze była piękna, a w sumie to w dziesiątym rozdziale to on jej przynosi kwiaty, liże stopy i oświadcza się, a ona jest w ogóle w ciąży.
Nie wiem jeszcze, ile mi zajmie to rozwijanie, ale powinno wyjść w porządku.
Dziękuję za komentarz i idę odwiedzić Ciebie:D